"Tak, na pewno wrócę"

Zapraszamy kibiców ULKS Korzenna do przeczytania rozmowy z Jarosławem Bieńkiem kontuzjowanym obrońcą naszego klubu, który jesienią zagrał we wszystkich meczach. Od dłuższego czasu Jarek jest kontuzjowany, jednak zapewnia, że do gry powróci.

 Wszystko wyglądało nieźle, w jesieni byłeś główną postacią, ULKS Korzenna, na wiosnę zanosiło się na to samo i nagle przytrafiła ci się przykra kontuzja. Jak do niej doszło?
Podczas treningu sfaulował mnie kolega z drużyny i szybko okazało się, że to niefortunne wejście wyłączy mnie z gry na długie tygodnie, a nawet miesiące.

Twoim zdaniem ten faul był celowy? Wykonany z premedytacją?
Mam nadzieję, że to przypadek. Takie rzeczy w piłce się zdarzają nawet na najwyższym poziomie i nie mam żadnego żalu do swojego kolegi.

Nie masz żalu? Przecież ten faul wyłączył cię z gry na kilka miesięcy, nie czujesz już głodu piłki?
Głód piłki czułem już po pierwszym tygodniu bycia kontuzjowanym i niestety w tym sezonie już raczej nie wrócę do gry.

Poprzez tą kontuzję zmieniłeś funkcję z piłkarza na kibica. Czym obydwie role się różnią?
Myślę, że siedząc na trybunach znacznie bardziej przeżywam mecz niż podczas gry. Na boisku można rozładować emocje walcząc, choć trzeba się pilnować żeby nie przesadzić. Na trybunach wszystko trzeba tłumić w sobie.

Pod twoją nieobecność Korzenna radzi sobie bardzo dobrze, na wiosnę wygrali już 7 spotkań.  Jak oceniasz ten swoisty wyczyn?
Zawsze w Korzennej wiosnę mieliśmy znacznie lepszą niż jesień. Wierzyliśmy, że i tym razem tak będzie. Cały czas nie traciliśmy nadziei na utrzymanie. Zostały nam jeszcze trzy mecze, które trzeba spróbować wygrać. Musimy robić swoje.

Może być tak, że wygracie te trzy mecze, zajmiecie 10 miejsce a mimo to, jeżeli los nie będzie wam sprzyjał to spadniecie. Dużo zależy od waszych rywali z wyższych lig. Kibicujecie im?
Na pewno im kibicujemy, ponieważ nasz los jest poniekąd w ich rękach. Na tą chwile mamy 10 miejsce i mam nadzieję, że będzie to bezpieczna lokata, niezagrożona spadkiem.

W tej chwili ta 10 lokata nie jest zagrożona spadkiem. Czy nie załamiecie się, jeżeli los byłby na tyle okrutny i okazało by się, że musicie spaść?
Na pewno był by duży żal. Ponieważ wydaje mi się, że miejsce 10 nie jest najgorsze w stawce szesnastu drużyn, gdzie każdy mecz jest bardzo trudny. Liga okręgowa w tym sezonie jest bardzo mocna i ta lokata dla nas jest swego rodzaju sukcesem, stąd przykro było by spaść z ligi w takich okolicznościach.

O waszej trudnej sytuacji zdecydowała bardzo słaba postawa jesienią. Czym tamta rudna różniła się od wiosny?
Jesienią mieliśmy inny skład. Na wiosnę poczyniliśmy kilka wzmocnień, myślę, że to jest główny powód.

Jeżeli jednak spadniecie, w jesieni wrócisz do gry w klasie A?
Tak, na pewno wrócę. W piłkę gram od 9 roku życia. Zawsze grałem tutaj w Korzennej i traktuje to, jako czysta przyjemność i tak naprawdę nie ma dla mnie znaczenia czy będziemy grać w klasie A czy w okręgówce.

W nowym sezonie nie będziesz już tylko piłkarzem czy mężem, ale zyskasz nowy tytuł. Będziesz ojcem. Wystarczy ci czasu na pracę, grę i bycie z rodziną?
Myślę, że mam na tyle wyrozumiałą żonę, że na te dwie, trzy godziny w niedzielę pozwoli mi wyskoczyć na mecz. Jeżeli będę musiał jechać na mecz i poświęcić cały dzień, to na pewno rodzinę zabiorę ze sobą, chociażby do Zakopanego.

W takim razie Twoja żona musi lubić jeździć na mecze?
(śmiech) W zasadzie nigdy nie lubiła, ale odkąd została moją żoną to jej podejście do mojej gry zmieniło się. Dobrze wiedziała, że będzie mieć męża piłkarza.

 Dla Echo Korzennej - rozmawiał Damian Szczerba.